Oddział PTTK „Sudety Zachodnie” w Jeleniej Górze, kultywujący tradycje, dorobek i zwyczaje PTTK, szkolący przewodników sudeckich nieprzerwanie od 1953 r., posiadający stałe upoważnienie Wojewody Dolnośląskiego do prowadzenia szkolenia przewodników turystycznych, górskich (Decyzja nr 6/99 z dnia 11.10.1999 r.) przyjmuje zapisy na kurs dla kandydatów na przewodników turystycz-nych, górskich na obszar Sudetów III klasy.

 

Nastała zima. Zrobiło się biało. Pomyślałem sobie, że najwyższy czas wyruszyć w góry, by zrobić zdjęcia chatek karkonoskich, gdy te są zasypane świeżym śniegiem. Ruszyłem zatem z samego rana, tak by było gdzie zostawić samochód. W miarę jak dojeżdżałem do Kowar droga robiła się coraz mniej bezpieczna. Wkrótce było ślisko. Ponieważ miałem sporo czasu nie spieszyłem się specjalnie.

Niedokonczona_wycieczka_01

Rozglądałem się na boki i podziwiałem widoki. Gdy skręciłem w drogę prowadzącą na Okraj czułem jak samochód zaczyna chodzić w nieodgarniętym do końca śniegu. Zrobiło się ciekawie bowiem pługi utworzyły śnieżny korytarz. Po bokach drogi zepchnięty śnieg sięgał momentami powyżej dachu samochodu. Jechało się prawie jak w tunelu. Wkrótce zauważyłem kilka saren brodzących w śniegu.

Niedokonczona_wycieczka_02

Widać było, że jest im ciężko skakać pod górę. Śnieg nie utrzymywał ich ciężaru i zapadały się one po sam brzuch. Zaraz za zakrętem dostrzegłem dwie wiewiórki. Te dla odmiany gdy zeskakiwały z drzew nie miały najmniejszego problemu by utrzymać się na jego powierzchni. Ale oto dotarłem do schroniska. Nie wyglądało tu ciekawie. Wszędzie pełno śniegu. Pobocza zasypane. Zastanawiałem się gdzie postawić samochód. W końcu wjechałem w małą zatoczkę koło schroniska. Plany miałem takie, że dotrę do chatek Słoneczna i Puchatka.

Niedokonczona_wycieczka_03

Początkowo chciałem pójść szlakiem czerwonym ale gdy przebrnąłem pierwsze metry okazało się, że nie znalazłem czerwonych znaków. Wszystko było kompletnie zasypane śniegiem. Dlatego poszedłem dalej szlakiem niebieskim. Gdy dotarłem do odgałęzienia szlaku zielonego wiedziałem już, że nie ma odwrotu. Trzeba brnąć do przodu. To nic, że śniegu jest coraz więcej. Co jakiś czas było widać ślady jakie pozostawił ktoś idący tędy w rakietach śnieżnych. Gdy udawało mi się stanąć w nich nie było problemu. Ale gdy nie trafiałem w nie lub ześlizgiwałem się zapadałem się po pas. Trudno było wtedy wydostać się ze śniegu. Patrzyłem to w górę, to w stronę z której przyszedłem i zastanawiałem się co robić. W pewnym momencie usłyszałem jakieś głosy. To narciarze korzystający z nowego wyciągu orczykowego po czeskiej stronie.

Niedokonczona_wycieczka_04

Po chwili zobaczyłem ich. Dodało mi to trochę otuchy. W razie czego nie byłem sam. Ruszyłem dalej. Co chwilę pojawiały się zaspy nawiane przez wiatr. Marsz przez nie był coraz cięższy. Momentami wpadałem w śnieg po szyję. Próby wyjścia z takich sytuacji trwały coraz dłużej. Zaczął padać śnieg.

Niedokonczona_wycieczka_05

Pojawiła się mgła. Przy kolejnej próbie przebrnięcia przez zaspę trwającej ponad pół godziny stwierdziłem, że pokonałem zaledwie kilka metrów. Uznałem wtedy, że dalsza wędrówka nie ma sensu. Po pierwsze nie zdążę dotrzeć do zaplanowanych celów i powrócić przed zmierzchem. A po drugie podjąłbym zbyt duże ryzyko, zarówno dla siebie, jak i innych, gdyby coś mi się stało. Podjąłem zatem jedynie słuszną w takim momencie decyzję. Zawróciłem z powrotem i poszedłem w dół.

Niedokonczona_wycieczka_06

Co prawda do szczytu (Czoło) było już całkiem blisko ale okazałbym się głupcem gdybym nie zrezygnował. Myślałem, że idąc w dół będzie lepiej. Nie do końca okazało się to prawdą. Niby schodziłem w dół ale nogi ciągle ześlizgiwały się w głęboki śnieg i musiałem dobrze uważać by nie wywinąć orła. Gdy już byłem prawie na dole zobaczyłem jak ktoś idzie naprzeciwko mnie. Jak się okazało to Czesi wybrali się na wycieczkę. Szli oni jednak na nartach więc nie zapadali się tak głęboko jak ja. Niestety pies który im towarzyszył szorował brzuchem po śniegu. Zamieniliśmy kilka słów, opisałem im jak wygląda dalej szlak i poszliśmy w przeciwne strony. Po chwili byłem już przy samochodzie. Zobaczyłem dym lecący z komina, pomyślałem iż napiję się ciepłej herbaty. Niestety gdy zadzwoniłem do schroniska okazało się, że gościu pełniący dyżur prowadzi tylko kantor.

Niedokonczona_wycieczka_07

Nie było wyjścia. Wsiadłem do samochodu i powoli ruszyłem w drogę powrotną do Jeleniej Góry. Aby osiągnąć zamierzony cel będę musiał wybrać się ponownie na trasę. Tym razem zaopatrzę się w rakiety śnieżne albo narty. Myślę, że wtedy pokonam szlak bez specjalnych problemów i zdążę wrócić zanim zrobi się zupełnie ciemno.

Krzysztof Tęcza
Relacja w formacie PDF