W chwili gdy stanęliśmy na peronie wiadomo już się stało, że wycieczka będzie udana. Niebo było czyste, widoczność wspaniała, a na twarzy poczuliśmy ciepłe promienie słoneczne. Zaraz też ruszyliśmy spokojnym spacerkiem podziwiając widoki. Ponieważ długo nie padał deszcz co spowodowało podsuszenie mokradeł, spróbowaliśmy dostać się do miejsca, w którym widoczne są pozostałości kaskady zbudowanej z dużych bloków skalnych. Miejsce to było wykorzystywane do kąpieli. To właśnie obok, w znajdującym się tu dawniej pałacu, próbowano uruchomić sanatorium. Całość miała opierać się na bazie pokładów torfowych występujących za torami kolejowymi. Niestety nic z tego nie wyszło, a pałac nie doczekał dnia dzisiejszego. Byliśmy zadowoleni jako, że normalnie, gdy jest tu mokro i rosną wysokie chwasty, praktycznie nie ma możliwości przedarcia się w to ciekawe miejsce.
Właśnie przez most na Bobrze przejeżdżał samochód. Terkot jaki wywołał wskazywał co najmniej na lokomotywę, a tak naprawdę spowodowane to było drewnianymi belkami , którymi wyłożono most. W czasie przejazdu ruszają się one co daje charakterystyczny hałas. Tym razem ruszyliśmy niebieskim szlakiem turystycznym, tak by dotrzeć do Husyckich Skał, obchodząc je od dołu. Bo właśnie z dołu widać przepaść, do której wpadli podążający tedy uciekinierzy z zamku Sokolec. I właśnie od nich wzięła się obecna nazwa tych skałek. Oczywiście w czasach nam bliższych wykonano barierki ochronne i ustawiono ławeczki. Niestety niewiele z nich zachowało się do dnia dzisiejszego. Ponieważ czasu mieliśmy sporo postanowiliśmy wejść jeszcze na Sokoliki.

My zaliczając ponad 120 schodów dotarliśmy na szczyt. Rozciąga się stąd wspaniały widok. Jest on zaliczany do jednych z najobszerniejszych w naszej części Sudetów. Lekka mgiełka nie pozwalała w dniu dzisiejszym dostrzec talerzy na Śnieżce. Widać było tylko ich kontury. Ale za to góry bliższe nie miały przed nami żadnych tajemnic. Siedząc na platformie widokowej podziwialiśmy jak poniżej wspinają się młodzi ludzie.

bezpiecznie przejść koło niego. Bardzo to nieroztropne pozostawiać w takim miejscu niezabezpieczonego psa. Przecież co chwila przechodzą tutaj rodzice z dziećmi. Wiadomo, że dziecko będzie się bało takiego psa, a ten gdy to wyczuje może zaatakować. Na szczęście tym razem nic się nie stało.
Zamontowany na skale żeliwny krzyż został dostarczony w trzech kawałkach i scalony już na miejscu. W sumie waży on ponad dwie tony. Postawiono go na polecenie księżnej Marianny, która w ten sposób postanowiła uhonorować swojego męża, księcia Wilhelma. Elementy krzyża zostały wykonane w Królewskiej Odlewni w Gliwicach.

zostały one doprowadzone do końca. A widoczne dzisiaj fragmenty murów nie wiadomo czy pochodzą z pierwotnego zamku, czy z okresu tamtej odbudowy.
Na odpoczynek zeszliśmy do schroniska PTTK „Szwajcarka”, którego budynek pierwotnie służył jako domek myśliwski. Wzniesiono go w 1823 roku dla księcia Wilhelma, brata króla Prus. Teren wokół schroniska jest przystosowany do wypoczynku dużej ilości turystów. Wykonano tu nawet miejsce pod bezpieczne palenie ogniska. Jak już wspomniałem dzień był wyjątkowo ciepły więc sporo turystów przybyło tu samochodami. Do schroniska można dojechać drogą dzierżawioną od Lasów Państwowych. W schronisku urządzono bufet, można zatem posilić się na miejscu bez konieczności zabierania ze sobą kanapek.

Zobaczyliśmy także pozostałości mostu, który kiedyś tu istniał.
Wkrótce przyjechał pociąg i mogliśmy udać się do Jeleniej Góry. Tak oto zakończył się pierwszy w tym sezonie spacer. Na kolejny zapraszamy 14 maja.
Krzysztof Tęcza
Relacja PDF